poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 2 – Czarownica

Ocknęłam się ze strasznym bólem głowy. Wszystko było rozmazane. Po odczekaniu kilku sekund odzyskałam ostrość widzenia.
-Co to za miejsce? Zaczęłam się rozglądać i nagle uświadomiłam sobie iż znajduję się w celi. Spróbowałam się ruszyć jednak nagle coś bardzo boleśnie ukuło mnie w nadgarstki oraz nogi. Lekko odwróciłam głowę i nagle zaczął ze mnie lecieć zimny pot. Byłam związana cierniami…
-Co tu się dzieje do cholery!?
Wtem usłyszałam mrożący krew w żyłach śmiech. Z cienia wyszła kobieta z czerwonymi jak krew włosami i złotymi oczami. Miała na sobie czarną suknię która była jakby zrobiona z cienia. Trzeba było jej przyznać iż gdybym była facetem w jednej chwili bym się zauroczyła.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się złośliwie.
-Widzę iż nasza śpiąca królewna w końcu się obudziła. Już myślałam że będę musiała cię budzić.Zaśmiała się ponownie
-Kim ty jesteś? Co ja tutaj robię? – krzyknęłam a ona tylko uśmiechnęła się i powiedziała
-Tyle pytań a odpowiedzi nie ma.
-Odpowiadaj!
-Haha-haha bo co mi zrobisz? Chyba zapomniałaś że jesteś tak jakby moim więźniem… albo nie raczej TESTEREM…
-Jakim znowu testerem?!
-Na to pytanie odpowiedź poznasz zaraz, a teraz chodź. – powiedziała i skierowała w moją stronę swoją dłoń. Poczułam jak wstaję mimo swojej woli i idę w stronę tej wiedźmy bo inaczej jej nazwać nie można. Widząc moją próbę oparcia się czarownica znów się zaśmiała po czym powiedziała
-Chodź za mną moja testerko
Niepokoiło mnie to stwierdzenie „testerko”.  Jednak nie miałam wyboru musiałam za nią iść.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Prowadziła mnie przez ciemny korytarz który wydawał się nie mieć końca. Omijałyśmy dużo drzwi które nie wiadomo dokąd prowadziły. W końcu dotarłyśmy do kamiennych drzwi. Czarownica wyszeptała jakieś niezrozumiałe mi słowa po czym machnęła dłońmi. Poczułam silny wiatr który powoli otworzył drzwi.
Przełknęłam ślinę widząc co znajduje się za nimi...  Była to pracownia alchemiczna. Widząc moje zmieszanie wiedźma uśmiechnęła się złowrogo i rzekła
-Usiądź tam - i wskazała na krzesło.
Nie za bardzo znam się na wiedźmach i tych sprawach ale jednak wiedziałam iż normalne krzesełko to na pewno nie jest... 
Czułam się jak marionetka idąc w stronę "krzesełka". Pomimo prób oporu nadal szłam a czarownica w tym czasie podeszła do jakieś złotej szkatułki i coś z niej wyjęła. Szczerze nie chciałam wiedzieć co to jest...
Kiedy usiadłam na "krzesełku" nie poczułam niczego. Ani prądu, ani ciepła... po prostu niczego. Mimo to nadal patrzyłam niepewnie na wiedźmę. W końcu podeszła do mnie i powiedziała.
-Powinnaś mi być wdzięczna za dar który MOŻE zaraz otrzymasz. Sama bym sobie podała tę miksturę jednak nie zadziałała by ona na mnie dobrze. Co innego dla ciebie... 
Wyjęła za swoich pleców złotą miksturę. Kiedy ją otworzyła usłyszałam coś przypominającego ryk . Może pumy albo tygrysa czy innego zwierzęcia kotowatego. Pstryknęła palcami a znikły ciernie z moich nadgarstków a następnie rzekła
-Wypij to.
-Nie! Nie zmusisz mnie!
-Jesteś pewna?
Zaczęłam wyciągać dłoń po napój. Pomimo całego wysiłku jaki wkładałam w przeciwstawienie się rozkazowi wiedźmy nic to nie dawało. Przechyliłam miksturę i wypiłam ją. Nagle poczułam jak ogień pali moje wnętrzności. Ból jaki czułam był nie do opisania. W pewnym momencie nastała ciemność....

MAM NADZIEJĘ ŻE SIĘ PODOBAŁO :D ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA ORAZ OBSERWOWANIA! 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział I - Początek historii

Cała opowieść zaczyna się w szczęśliwym królestwie Arendel. Król rządził dobrze i sprawiedliwie. Jednak miał swój mroczny sekret... szczerze nienawidził swojej bratanicy która miała zostać po jego śmierci królową. Wolał on aby to jego potomek odziedziczył po nim królestwo dlatego też starał się ze swoją żoną o dziecko i jednocześnie planował jak się pozbyć swojej znienawidzonej bratanicy. Jednak wróćmy teraz do pałacu ponieważ dzieje się właśnie rzecz która ma dać początek całej opowieści...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Z królewskiej sypialni dochodziły jęki i krzyki. To królowa rodził. Natomiast w innym pokoju spała Sorga. Jednak jej sen nie trwał długo. Właśnie w tej oto chwili do pomieszczenia wszedł jej nauczyciel.
- Doktorze dzisiaj przecież nie mamy lekcji astronomii - odpowiedziała zaspana Sorga
- Tutaj nie chodzi o astronomię. Twoja ciotka poczęła... Niestety syna - odparł doktor Eriks
Poczułam jak oblewa mnie zimny pot. Moja ciotka urodziła... i na dodatek syna! Wiedziałam co to znaczy... Muszę uciekać...
- Ubierają się szybko zaraz ONI tutaj przyjdą - powiedział otwierając tajne przejście w szafie.
   Kiedy tam weszliśmy zostawiłam małą szparę i przez nią patrzyłam co się wydarzy. Spostrzegłam żołnierzy wchodzących do mojej sypialni z włóczniami. Napięli cięciwy i wycelowali w moje łoże.... Strzelili... Gdybym teraz tam leżała już bym nie żyła. Odwróciłam się i pobiegłam za profesorem w dół. Okazało się, że schody prowadzą do zbrojowni. Wzięłam łuk, strzały oraz miecz. Razem z Eriksem pobiegliśmy do stajni. Kiedy wsiadałam na mojego czarnego rumaka on rzekł.
- Uciekaj do puszczy a później na sawannę.
Polecenie to zdziwiło mnie ponieważ w puszczy przecież było mnóstwo dzikiej zwierzyny a z sawanny prawie nikt nie wracał żywy.
- Czyli mam uciekać od śmierci a później prosto w jej objęcia?!
- Nie... Tam odnajdziesz pomoc. No uciekaj już.
- Czy jeszcze kiedyś się spotkamy?
- Możliwe..
Wtedy usłyszałam okrzyk wartownika.
- Zamknąć Bramę!
Musiałam jechać. Galopowałam przez dziedziniec i w ostatniej chwili udało mi się wjechać pod bramę. Jechałam dalej jednak wtedy usłyszałam huki fajerwerków oraz okrzyki
- Radujcie się lady Ariela poczęła syna! Król ma swojego następcę!
Nagle spostrzegłam żołnierzy galopujących w moją stronę. Nie było czasu do stracenia.
Przed puszczą była niebezpieczna rzeka z ostrym prądem. Nie miałam wyboru. Stała się jednak rzecz dziwna. Kiedy przepływaliśmy przez rzekę woda nam ustąpiła. Jakby chciała żebym mogła uciec. Po wyjściu na brzeg jechałam dalej. Przekręciłam głowę i zobaczyłam, że żołnierze nie mogą przez nią przebrnąć. Odwróciłam się i... uderzyłam o gałąź. Upadłam na ziemię. Przez chwilę leżałam bez ruchu. W końcu usiadłam. Wtedy usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Odkręciłam szybko głowę i nagle nastała ciemność...

Obserwatorzy